Scenariusz z życia (wznowienie)

Rozwód nie musi oznaczać końca życia, tylko początek nowego

Nowe wydanie debiutanckiej powieści Anny M. Brengos „Scenariusz z życia” w nowej redakcji, nowej szacie graficznej, nowym składzie.

 

Stateczna szkolna pedagog, matka dorosłej córki i kochająca babcia żyje spokojnie i bez zawirowań życiowych oddana pracy i swoim bliskim. Pewnego dnia odkrywa, że mąż zdradza ją z dużo młodszą kochanką. Dla przeciętnej kobiety to jest koniec świata, ale Marta dopiero teraz zaczyna odkrywać jego nieznane smaki. Udowadnia, że w każdym wieku można zaczynać życie od nowa, a kobieta może być szczęśliwa bez mężczyzny u boku. Wystarczy przyjaźń, zdrowy dystans i poczucie humoru.

 

Informacje dotyczące pierwszego wydania znajdziesz klikając w link.

Zachęcam do lektury

20220319_115734

“Scenariusz z życia”

komedia obyczajowa / literatura kobieca

 

premiera wznowienia: 22 marca 2022

Wydawnictwo: LUCKY

Pod redakcją: Haliny Bogusz

Okładka: Ilona Gostyńska-Rymkiewicz

ISBN: 978-83-67-184-12-0

Cytaty

Wiesz, człowiek myśli, że wypadki samochodowe, rak i zdrada małżeńska przytrafiają się wyłącznie innym.
Właściwy autobus przyjeżdża ostatni.
Najdłużej czekasz na coś, co nigdy nie nastąpi.
Chcesz być bezwarunkowo kochana, kup sobie psa.
Gdybyśmy z tego, co zostawiamy na lepsze czasy, korzystały w gorszych czasach, to od razu te złe stałyby się lepsze.
- To znaczy, że mogę zrobić wszystko? - szepnęłam ze zdumieniem.
- Co tylko chcesz – potwierdził mistrz. - Ale pamiętaj, nie próbuj, tylko po prostu rób.
Żeby dokonać czegoś wielkiego, trzeba mieć na to pomysł.
...człowiek jako istota społeczna jest uwikłany w łańcuch wzajemnych uzależnień.
Chcąc być mistrzem, trzeba się zachowywać po mistrzowsku.
Serca nie można złamać, bo to organ miękki.

Fragmenty

Ona po tobie donasza męża

– Czy nie miałabym nic przeciwko temu? – żaliłam się koleżance. – Jasne, że bym miała. Wszystko mam przeciwko temu. Przeciwko temu, że Boguś jest z panią, przeciwko temu, że wiele lat spędził ze mną, przeciwko temu, że jego osoba łączy mnie i tę panią i, oczywiście, przeciwko temu, żeby się z tą panią spotkać. Czy nie uważasz, że to bezczelne? Zabrać komuś męża i jeszcze zakłócać spokój listami?
– Ona ci nie zabrała męża – stwierdziła Kasia. – Tylko ty sama wepchnęłaś go w jej objęcia.
– Ale dopiero po tym, jak ich widziałam, kiedy się gzili na środku ulicy – broniłam się nieudolnie. – Po tym, jak wrócił z jej tuszem na koszuli i po tym, jak capił damskimi perfumami, kiepskimi zresztą, na cały blok.
– Nie o to chodzi, że go wyrzuciłaś. Miałaś prawo i dobrze zrobiłaś – wyjaśniała mi przyjaciółka swój punkt widzenia. – Tłumaczę ci, że powinnaś na to spojrzeć w ten sposób: to nie ona dokonała odbicia faceta, tylko dostała od ciebie zużytego męża. To znaczy, że nie ma w tym żadnej jej zasługi. Mogłaby się dwoić i troić, żeby zdobyć Bodzia, ale ma go tylko z powodu twojej dla niej hojności.
– Że niby ja taka altruistka jestem? Ostatnim mężem się podzielę jak ostatnią koszulą? – Nic z tego nie rozumiałam. Jak można myśleć, że dobrowolnie oddałabym ślubnego walkowerem? Nooo, dobrze że chociaż bez dopłaty.
– Niedokładnie – ciągnęła. – Zbywasz towar przechodzony do second handu. Ona po tobie „donasza” męża…

Mamo, coś ty zrobiła?!

– Mamo, czy to prawda? Coś ty zrobiła?
Bardzo nie lubię, kiedy ktoś się tak do mnie zwraca.
– Zależy, o co pytasz. – Tyle głupot ostatnio zrobiłam… i tyle mądrych rzeczy, że naprawdę mam prawo nie wiedzieć, o co chodzi mojej córce.
– Jak to? O ojca, oczywiście!
– To wcale nie jest takie oczywiste – uświadamiam dziecku to, z czego przed chwilą sama sobie zdałam sprawę.
– Czy to prawda, że wyrzuciłaś go z domu?!
– Można to i tak potraktować, chociaż lepiej by brzmiało, że pomogłam mu podjąć decyzję.
– Ale on może nie wrócić.
– Właśnie na to liczę.
– Żartujesz sobie? Przecież Iwonka ma takie warunki, że może się okazać, że jemu tam będzie lepiej.
– No i wszystkiego najlepszego.
Zaraz… Iwonka? Jaka Iwonka?!!!
– A ty skąd wiesz o Iwonce? – spytałam.
Ewa wyglądała na zmieszaną, nie wiedziała, gdzie podziać oczy.
– Tego, no… No co ja będę ukrywać. Spotkaliśmy się na mieście i mi ją przedstawił – tłumaczyła mętnie.
– Dawno?
– Noo… po świętach.
– Chcesz powiedzieć, że wiesz o tym od kilku miesięcy? I nie zareagowałaś?
W głowie mi się to nie mieściło. Wyglądało na to, że moje dziecko akceptuje zdradę małżeńską swojego ojca. I wcale nie było zawstydzone tym, że oszukało własną matkę, tylko tym, że to się wydało.
– A ty nie musiałaś go od razu wyrzucać z domu! Ja chcę mieć ojca! – miotała się Ewa w bezsilnej złości.
– Przecież nie umarł – tłumaczyłam jej spokojnie. – Ty też się wyprowadziłaś, ale nie przestałaś być moją córką.
Wydawać by się mogło, że ochłonęła. Niestety, tylko na chwilę.
– I co teraz będzie? – zapytała mnie z rozpaczą w głosie.
– Nic. Będziemy żyli długo i szczęśliwie, tyle że osobno…

O obiedzie na konferencji

“Kochanie, będę dziś późno, bo mam konferencję. Zostaw mi obiadek.
O! A jednak jest coś, czym mogę go jeszcze zainteresować. Obiadek to jest jedyne, co go zawsze zwabiało do domu. Żeby ziemia się trzęsła i nadciągało tsunami, Boguś nie zrezygnuje z domowego obiadku. Nawet na konferencji myśli o obiadku.
Konferencji? Jakiej konferencji? Chyba że ona się konferencja nazywa. Zaraz? Boguś właśnie jest z inną kobietą i myśli o przygotowanym przeze mnie obiedzie? Czas umierać! Ja mu dam obiad! Cykuta i arszenik. Niech się zwija w boleściach. Niech się pomarszczy i zzielenieje. Chociaż właściwie to może lepiej niech ona się pomarszczy. Zaraz, chwileczkę, dla kogo jak dla kogo, ale dla niej obiadków, nawet takich z cykutą, szykować nie będę. Niech się sama żywi. Sądząc z tego, co widziałam, to właśnie powinna zacząć się żywić, bo chude toto. No cóż, widocznie chude bardziej się Bogusiowi podobają.
Spoglądam w lustro.
Fakt, do najszczuplejszych to ja w tej chwili nie należę. Chociaż gruba przecież też nie jestem. Staję bokiem, wciągam brzuch, znów oglądam się od przodu, przysuwam się do lustra, przyglądam się swojej rozmazanej twarzy. No, gdyby mnie tak teraz zobaczył, to do końca dni swoich nie wróciłby z żadnej konferencji. Poślinionym palcem wycieram smugi tuszu do rzęs. Obraz nędzy i rozpaczy.”