Lektura na relaks
komedia obyczajowa z wątkiem kryminalnym/
książka na urlop
premiera 25 maja 2021 rok
Wydawnictwo LUCKY z Radomia
Redaktor – Halina Bogusz
Okładka – Ilona Gostyńska – Rymkiewicz
ISBN 978-83-66332-48-5
Przyjaciele to nie bielizna, żeby zmieniać, jak się znosi
Tylko słabi zawodnicy poddają się przed gongiem.
Życie jest wypadkową wszystkich decyzji, jakie w nim kolejno podejmujesz. Jeśli nie przydarzy ci się jakaś niespodziewana choroba, to nawet nieszczęśliwy czy szczęśliwy wypadek się zdarza, bo zdecydowałaś, że w danej chwili znajdziesz się tym konkretnym miejscu.
Wy nietutejsi, to nie wiecie, a sąsiady pewno nie chciały straszyć… Bo ten wasz dom to na miejscu zielarek stoi. Tam bliżej drogi do niedawna były pozostałości ich komina. To przeklęte miejsce. I cała wieś przeklęta. Ale co ja tu będę siał popelinę po próżnicy. Pożyjecie, zobaczycie… Albo i nie. Bo na miastowych klątwa może nie zadziała. Szczęść Boże…
Na widok nadpalonej synowej Babcia Joanna, siedząca do tej pory na uboczu i sącząca kolejne porcje winka, odstawiła kieliszek, wzniosła oczy do nieba i wywołując konsternację wśród gości, gromkim głosem jęła się wykłócać z jego głównym lokatorem:
– No, tu już chyba trochę przesadziłeś. Rozumiem koszule sąsiada, rozumiem moje okulary, ale żeby mi spalić synową, to już przegięcie.
To rzekłszy, zabrała wiszący na krześle sweterek i zdecydowanym krokiem opuściła towarzystwo.
Rozeszli się w szeroką tyralierę, będąc od siebie oddaleni w zasięgu głosu i wzroku, pilnując, żeby się nie zgubić. Pomagał im w tym Rysiek, biegając pomiędzy nimi, jakby sprawdzał listę. Grzybów co prawda nie było wiele, ale trafiały się z taką częstotliwością, żeby zachęcać do dalszego poszukiwania. Zuzanka stwierdziła, że bez względu na to, ile znajdzie, i tak będzie to bardzo miły poranek. Jak każdy mieszczuch zachwycała się majestatem lasu, jego kolorami, zapachami i odgłosami. Jedynie nierówny teren i wszechobecne pajęczyny psuły jej wrażenie. Potykała się na górkach i dołkach, kijem odgarniała
86
pajęcze sieci. Choć pozostali towarzysze grzybobrania byli od niej daleko, to miała poczucie ich obecności i nie bała się ani lasu, ani odosobnienia.
Do czasu.
Biegający między nimi pies właśnie znalazł się w pobliżu Zuzanny. W ciągu całej wyprawy zadowolony, wymachujący ogonem, z radosnym błyskiem w oku, raptem zatrzymał się, zjeżył sierść i uniósł przednią łapę w myśliwskim geście wystawiania zwierzyny. Chwilę trwał w bezruchu, po czym warknął złowieszczo. Zuzance serce zamarło. Nie wiedziała, jakie zagrożenie się pojawiło, jednak z zachowania psa wywnioskowała, że dzieje się coś złego. Rysiek przywarł do ziemi i powoli, jakby się skradając, zmierzał w kierunku ogromnej karpy. Zuza, wstrzymując oddech, śledziła jego poczynania. Wyglądało na to, że pies w pewnym momencie się rozluźnił, obiegł dookoła jakąś stertę nie wiadomo czego, zatrzymał się nad nią i krótko szczeknął, jakby nawołując, żeby podejść i podziwiać jego znalezisko. Z wielkim niepokojem, rozglądając się na boki, Zuzanka zbliżyła się do psa. To, co zobaczyła, wywołało niekontrolowany, choć stłumiony krzyk.
– Jezus, Maria!